Qubo to po włosku "sześcian". Nazwa adekwatna, bo wnętrze ma kanciaste stwarzające wrażenie dużej pakowności. Producent poleca ten samochód m.in. osobom prowadzącym działalność gospodarczą. Przerobienie auta mającego pięć miejsc siedzących na małą furgonetkę jest dosyć proste.

Trzymiejscowa kanapa z tyłu jest składana na wiele sposobów. Można ją złożyć (w bogatszych wersjach też dzielić w stosunku 60/40) albo całkowicie wyjąć po odblokowaniu łatwych w obsłudze zaczepów. Wtedy powstaje przestrzeń ładunkowa o pojemności 2,5 metra sześciennego (dużo większe Renault Kangoo ma tylko o 0,1 m sześc. więcej), identyczna jak w wersji towarowej. Tyle że w Qubo jest wykładzina dywanowa na podłodze. Materiałów budowlanych wozić więc raczej się nie da, ale wszelkie towary zapakowane w kartony czy worki - jak najbardziej. Pod dach można pakować tylko ładunek lżejszy, gdyż ładowność jest ograniczona do 425 kg. Przesuwne drzwi po obu stronach (z tyłu jest wielka klapa typu kombi) ułatwiają za- i rozładunek.

Silniki zastosowane w Qubo są takie same jak w wersjach demonstrowanych wcześniej - benzynowy 1.4 o mocy 73 KM i turbodiesel 1.3 w wersji 75-konnej. Jak na auto mierzące niespełna 4 metry długości mocy spod maski powinno być pod dostatkiem, choć do dynamicznej jazdy przydałby się jeszcze jakiś mocniejszy motor.

Podczas lipcowej prasowej prezentacji Qubo w Trójmieście była możliwość wypróbowania egzemplarzy z napędem wysokoprężnym. Auta poruszały się żwawo, chociaż trzeba zaznaczyć, że nie były nigdy maksymalnie obciążone. Mały turbodiesel opornie zbierał się tylko przy niskich obrotach, kiedy wyraźnie dawała o sobie znać turbodziura. Pięciobiegowa przekładnia ręczna chodziła bez zarzutu. Ogólny komfort za kółkiem - dzięki m.in. kierownicy regulowanej w dwóch płaszczyznach oraz fotelowi kierowcy na wysokość - zupełnie przyzwoity. Jakość i spasowanie plastików bliższe standardom osobówek niż dostawczaków.

Ceny Qubo zaczynają się od 32.778 zł netto. Za tę sumę można kupić wersję Fresh z silnikiem benzynowym, czterema poduszkami powietrznymi, ABS-em z EBD, podwójnie regulowaną i wspomaganą kierownicą, elektrycznymi szybami przednimi oraz centralnym zamkiem. Wersja Active ma dodatkowo fotel kierowcy z regulacją wysokości i lędźwiową oraz podłokietnik i benzyniaka lub diesla do wyboru. Najwyższa nazywa się Dynamic i wyróżnia się klimatyzacją, odbiornikiem z CD i MP3, elektrycznymi i podgrzewanymi lusterkami. Tu można zamówić odmianę z półautomatyczną skrzynią biegów. Tak maksymalnie wypasione Qubo kosztuje 45.893 zł netto. Na każdym poziomie wyposażenia można wybierać pomiędzy dziewięcioma kolorami nadwozia.

Godna uwagi jest gwarancja na osobowy dostawczak Fiata trwająca przez 3 lata (o rok dłużej niż wersja furgon) z limitem aż miliona kilometrów. Okresy międzyprzeglądowe są identyczne w obu wersjach Fiorino - co 2 lata lub 30 tys. km.

Fiata Fiorino pierwszej generacji przestano produkować ok. 10 lat temu. Był to dostawczak trochę podobny do Poloneza Caro. Auto montowano w brazylijskich zakładach włoskiego koncernu, a w Polsce nie było oferowane. Nowe Fiorino z turecko-włoskiej fabryki Tofas pojawiło się u nas w lutym br. w wersji ciężarowej Cargo. Wtedy zapowiadano, że odmiana osobowo-dostawcza będzie nosić nazwę Kombi, ale ostatecznie otrzymała imię Qubo, z którą związany jest slogan reklamowy: "funkcjonalny do sześcianu". We Włoszech zademonstrowano eksperymentalną elektryczną wersję Fiorino, napędzaną trójfazowym silnikiem o mocy 30 kW.