Wiadomości z rynku

piątek
27 grudnia 2024

Gorzko w Roskoszy

IX Zjazd Przewoźników Polskich 2008
20.06.2008 00:00:00
W Roskoszy pod Białą Podlaską odbył się 6 czerwca IX Zjazd Przewoźników Polskich. Transportowcy skupili się na debacie nad palącymi problemami: zakorkowaną wschodnią granicą i rosnącymi kosztami prowadzenia działalności. W ciągu dwunastu ostatnich miesięcy koszty prowadzenia międzynarodowego transportu drogowego znacznie wzrosły. Tak bardzo, że rentowność przedsiębiorstw przewozowych spadła nawet o 40 proc. Niektóre z firm mają już problemy z płynnością finansową. Powodów dołka finansowego przewoźników jest kilka: wyjątkowo mocna złotówka, a co za tym idzie mniejsze zyski i mniejsza liczba zleceń na wywóz towarów z kraju, korki na wschodniej granicy i bardzo wysokie ceny paliw.
Hasłem przewodnim tegorocznego spotkania przewoźników było pytanie "Czy przejścia graniczne na wschodniej granicy Polski i UE mają szansę funkcjonować normalnie i być przyjazne ludziom je przekraczającym?". Na zorganizowany przez bialskopodlaskie Ogólnopolskie Stowarzyszenie na Rzecz Obrony Przewoźników zjazd przybyło około tysiąca gości. Oprócz przewoźników i przedstawicieli regionalnych organizacji przewoźniczych z całej Polski w Roskoszy pojawili się m.in. przedstawiciele Biura Obsługi Transportu Międzynarodowego, Inspekcji Transportu Drogowego, Służby Celnej, Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, parlamentarzyści i naukowcy zajmujący się problematyką transportu drogowego oraz wysłannicy organizacji przewoźniczych z Białorusi i Ukrainy. Zabrakło tych, na których obecność środowisko bardzo liczyło - przedstawicieli rządu (zaproszenie na zjazd otrzymał m.in. minister infrastruktury).
- Rządzący lekceważą nasze problemy i po prostu nas unikają - komentowali w kuluarach imprezy rozgoryczeni przewoźnicy.
Co z tą granicą?
- Rząd martwi się problemem przekraczania granic przez kibiców podczas Euro 2008 i na konferencjach prasowych instruuje ich, jak mają się do tego przygotować, a znacznie ważniejszy ekonomicznie problem stale zakorkowanej wschodniej granicy jest zamiatany pod dywan - grzmieli z mównicy przedstawiciele przewoźników. - To krótkowzroczne myślenie, bo nasze straty to straty dla budżetu - argumentowali. Jako jeden z najważniejszych powodów utrudnień na wschodniej granicy wymieniano złą organizację struktur Służby Celnej. Spośród 16 tys. funkcjonariuszy tylko 5 tys. pracuje na granicach, brakuje grup szybkiego reagowania, które mogłyby wspomagać celników na przejściach, na których dochodzi do spiętrzeń. Sporym problemem jest też zbyt mała częstotliwość, z jaką polscy celnicy konsultują się z kolegami z drugiej strony granicy. Gdyby tych konsultacji było więcej, poprawiłaby się koordynacja działań celników po obu stronach. Spiętrzenia na granicach byłyby natomiast sporo mniejsze, gdyby powstało więcej drogowych przejść granicznych, niekoniecznie przeznaczonych do obsługi ruchu towarowego. - Powstanie kilku lub kilkunastu niewielkich przejść granicznych, przez które granicę mogliby przekraczać kierowcy samochodów osobowych, zdecydowanie poprawiłoby sytuację np. w najbardziej obciążonym Dorohusku - wyjaśniał Piotr Witkowski, były szef Izby Celnej w Białej Podlaskiej, a obecnie pracownik naukowy lubelskich uczelni. - Wschodnia granica Polski jest jednocześnie granicą Unii Europejskiej i jej języczkiem u wagi. Zmiany w funkcjonowaniu tej granicy są konieczne, bo problem budzi coraz większe zaniepokojenie naszych partnerów w UE - podkreślał Janusz Onyszkiewicz, europoseł zajmujący się w Parlamencie Europejskim m.in. tematyką unijnych granic.
Szalone koszty
W ciągu dwunastu ostatnich miesięcy koszty prowadzenia międzynarodowego transportu drogowego znacznie wzrosły. Tak bardzo, że rentowność przedsiębiorstw przewozowych spadła nawet o 40 proc. Niektóre z firm mają już problemy z płynnością finansową. Powodów dołka finansowego przewoźników jest kilka: wyjątkowo mocna złotówka, a co za tym idzie mniejsze zyski i mniejsza liczba zleceń na wywóz towarów z kraju, korki na wschodniej granicy i bardzo wysokie ceny paliw. - Po raz pierwszy od lat oczekujemy pomocy ze strony rządu - mówił Jan Buczek, prezes ZMPD. - Nie chcemy mieszać się w politykę pieniężną, przyjmujemy ją taką, jaka jest, ale rząd, tak jak na Zachodzie, powinien ułatwiać działalność transportowcom, bo koszty usług mają wpływ na cenę wszystkich towarów - argumentował.
Wśród pomysłów na poprawę kondycji branży wymienianych przez przedstawicieli przewoźników były np. wprowadzenie zwrotu połowy stawki akcyzy zawartej w cenie paliwa dla firm transportowych i wprowadzenie dla przewoźników międzynarodowych możliwości rozliczania się z urzędami w euro.
Projekt ustawy winietowej.
którego czytanie w Sejmie miało się odbyć w ubiegłym tygodniu, w Roskoszy został jednoznacznie skrytykowany. Przypomnijmy, że w zamyśle ustawy winiety mają zostać zniesione, natomiast przewoźnicy, tak jak kiedyś, mają płacić za przejazd autostradami. Maksymalna przewidziana w projekcie stawka za przejazd jednego kilometra autostrady to 2,5 zł. I to właśnie ona budzi największe wzburzenie przewoźników, ponieważ wielu z nich otrzymuje mniejsze pieniądze za każdy przejechany kilometr. Obecnie niemal normą są frachty po 2,20-2,40 zł za kilometr.
Popatrzeć dobra rzecz
Tak jak co roku zjazdowi przewoźników w Roskoszy towarzyszyła wystawa sprzętu transportowego: ciągników siodłowych, samochodów ciężarowych (DAF, MAN, Renault i Volvo), naczep oraz akcesoriów. Swoją ofertę prezentowali też dostawcy ogumienia, płynów eksploatacyjnych oraz kart paliwowych.
Zdaniem przewoźników
Andrzej Majewski, prezes Łódzkiego Stowarzyszenia Przewoźników i Spedytorów Międzynarodowych:
- W sytuacji, w jakiej znalazła się branża transportu drogowego, niezbędna jest interwencja rządu, bo wielu przewoźników może nie wytrzymać gwałtownie rosnących kosztów. Z naszego punktu widzenia najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie przez rząd zwrotu połowy akcyzy zawartej w cenie paliwa kupowanego przez firmy transportowe. Paliwo do samochodów ciężarowych nie jest przecież towarem luksusowym. Rządzący powinni wreszcie zainteresować się naszą sytuacją i stworzyć nam warunki do pracy podobne do tych, w jakich pracują nasi koledzy w krajach starej UE.
Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych:
- Nie jesteśmy poważnie traktowani przez rząd. Już dwa lata temu złożyliśmy w ministerstwie opracowanie dotyczące najważniejszych problemów naszego środowiska i do dziś nie doczekaliśmy się realizacji żadnego z postulatów. Teraz pojawiły się kolejne problemy. Tak nie powinno się traktować branży, która jest drugim, po branży budowlanej, płatnikiem środków do budżetu państwa. Jeżeli sytuacja nie ulegnie zmianie, zaczniemy podejmować coraz bardziej zdecydowane akcje protestacyjne.
Klikając [ Zapisz ] zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W każdej chwili możesz się wypisać klikając na link Wypisz znajdujący się na końcu każdej z otrzymanych wiadomości.